Statystyka bloga

O mnie

Moje zdjęcie
Łódź, łódzkie, Poland
Studentka II roku kosmetologii. Szczęśliwie zakochana. Od lat moją pasją jest makijaż.
Powered By Blogger

Szukam...(?)

niedziela, 27 listopada 2011

Listopadowe zakupy, a tym samym ulubieńcy!

Hejka!


Dzisiejszego wieczoru przychodzę do Was z zakupami, głównie kosmetycznymi. Zastanawialiście się już nad prezentami dla swoich bliskich na nadchodzące święta? Ja za każdym razem mam z tym problem. Wychodzę z tego założenia, że prezent powinien być praktyczny i przede wszystkim sprawiał radość, ale  jest z tym trochę zamieszania;)
No dobrze, przejdźmy do tematu. 

Na dobry początek...


1. Cążki do wycinania skórek:

Do czasu rozpoczęcia studiów kosmetologicznych, do wycinania skórek używałam nożyczek. Teraz? Nie wyobrażam sobie obejść się bez cążek. Swoje zakupiłam z hurtowni enpe-invest, w której również zakupiłam pincetę/pęsetę. Szerokość ostrza to 3mm. W cenie promocyjnej kosztowały mnie 30zł. Można je poddawać sterylizacji.


2. Pinceta



Przede wszystkim urzekł mnie jej nietypowy kształt. Jest precyzyjna, końce nie są ostre, także jest mniejsze prawdopodobieństwo kolejnych podrażnień przy regulacji brwi. Przy wyborze pincety ważne jest, abyście sprawdzili czy końce do siebie przylegają. Wtedy jesteście pewni, że za pierwszym razem złapiecie niechciany włos. Pincetę zakupiłam za 10zł w hurtowni enpe-invest. Można poddawać ją sterylizacji. 

3. Lakier do paznokci, Golden Rose nr 119.



Uwielbiam! Kolor jest dokładnie taki jaki zawsze chciałam. Co zaskakujące, nie odpryskuje nawet na drugi dzień co niekiedy zdarzało się przy innych lakierach. Nawet tych z Inglota, czy China Glaze. Zakupiony w Manufakturze, za niecałe 7zł. Szczerze polecam!

4. Lakier do paznokci, Golden Rose nr 104.



Byłam w potrzebie białego lakieru, który będzie nadawał się zarówno do francuskiego manicure jak jednolicie na paznokciach. Ten jest jak najbardziej dobry. Dostaniecie go za 3zł. 

5. Wodoodporna kredka do oczu, Golden Rose white.


No cóż, czasami jest tak, że tuż przy kasie nabywamy różne rzeczy, które zazwyczaj nie są Wam potrzebne. Tak było w przypadku tej kredki, tyle o ile, że ta jest super jak za 5zł. Stosuję ją przeważnie na dolną linię wodną, która stosunkowo długo się utrzymuje. Kredki z tej serii dostępne w przeróżnych kolorach i zapewne niedługo będę w posiadaniu kolejnych.

6. Konturówka do ust, Inglot nr 64.


Szczerze powiedziawszy jeszcze nigdy nie miałam konturówki do ust. Tą zakupiłam zupełnie przypadkowo, przy zakupie cieni. Dosyć długo się utrzymuje i zauważyłam, że idealnie nadaję się do makijażu, gdzie główną rolą na powiekach odgrywają czarne kreski. Rewelacja. Przekonałam się do pomarańczy na ustach, po prostu:) Niestety czasami człowiek się do czegoś uprzedzi i sam do końca nie wie, dlaczego. Dałam za nią 5zł ;P Mogłam kupić jeszcze złotą, ahhh. ;P

7. Eyeliner, Golden Rose black.


Pamiętacie makijaże z Marysią w roli głównej? Dzięki niej przekonałam się, że tanie kosmetyki potrafią być lepsze od tych zdecydowanie droższych. Od dawna potrzebowałam eyelinera, ale jakoś nigdy wcześniej nie zdołałam wybrać się do sklepu po jego zakup. Poprzednik "goldena" jakim był Inglot w rzeczy samej nie słynął z dobrej opinii wywodzących się z moich ust. Często się kruszył i tracił na intensywności koloru nawet w duecie z bazą. Ten natomiast jest rewelacyjny, nawet bez bazy! Posiada wygodny, cienki pędzelek, za pomocą którego można narysować precyzyjną kreskę ;) To cudeńko dostaniecie za 7,90zł w sklepach Golden Rose. Szczerze polecam! 
KWC-Kosmetyk Wszech Czasów.

8. Pogrubiający tusz do rzęs z odżywką, Clinique black.


Przy zakupie bazy pod cienie z ArtDeco ujrzałam przy kasie wielką michę z tuszami Clinique i EsteLouder. Zdecydowałam się na tą pierwszą. I teraz tak... nie doczekałam się pogrubienia rzęs, aczkolwiek połączenie jednej warstwy odżywki i drugiej tuszu to idealny duet.  Co najważniejsze jak dla mnie, nie osypuje się! Należę do właścicielek wrażliwych oczu, ten ich nie podrażnia. Na domiar tego w perfumerii Douglas dostępne są za 30zł. Warto kupić, chociażby po to, by spróbować. Na pewno kupię odżywkę i tusz w standardowych rozmiarach. 

9. Paletka cieni Inglot.



To, że cienie Inglot są dobre wie już chyba każdy, kto choć trochę interesuje się makijażem. Z racji tego, że w mojej kosmetyczce zauważyłam deficyt cieni to wybrałam się na małe zakupy. Jak zdążyliście zauważyć Inglot wprowadził potrójne wkłady do paletek. Są świetnym rozwiązaniem, dla tych, którzy mają ograniczony budżet, a tym samym nie chcą odbiegać od standardów wykonywanych przez siebie makijaży. Dwa kolejne okrągłe cienie przełożyłam z poprzednich paletek. Aż wstyd się przyznać, ale zapomniałam o innych cieniach, bo od tygodnia non stop "katuje" te cienie. Za paletkę dałam 13zł, natomiast za same wkłady 15zł. Szczerze polecam Wam takie rozwiązanie:)

10. Wazelina kosmetyczna, Bielenda.


Moje wielkie rozczarowanie! Jak zawsze byłam zachwycona produktami z Bielendy tak teraz jestem zawiedziona. Wazelina kompletnie nie nawilża moich ust, jest nafaszerowana zapachami, które aż czuć  w gardle... no w ogóle tragedia. Dostaniecie ją w drogerii Rossmann, za 2,50zł.

11. Żel do mycia twarzy z bio-składnikami, Soraya.


Fajny, przyjemny zapach, dokładnie oczyszcza skórę twarzy... czego chcieć więcej? No.. może troszkę podrażnił mi oczy, ale wcale się nie dziwie.. jak byście otworzyli zamydlone oczy to też by Was szczypały ;) Dostaniecie go chyba wszędzie, począwszy od drogerii po markety za ok. 10zł.

12. Baza pod cienie, ArtDeco.


Mój najukochańszy kosmetyk! Cienie na powiece utrzymują się cały dzień, nie rolują się. Baza jest wyjątkowo wydajna. Myślałam nad tym, żeby wypróbować bazę pod cienie z Gosha, ale mimo wszystko powróciłam do ArtDeco. Tę bazę dostaniecie w perfumerii Douglas za ok. 35zł.

13. Lakier do włosów, Shwarzkopf.


Bardzo dobry! Nie skleja włosów, jest mocny, choć mógłby być mocniejszy i pięknie pachnie. Podobno zwiększa objętość włosów, ale ja nawet na to nie zwróciłam uwagi ;P Dostaniecie go w każdej drogerii jak i markecie za ok. 12zł, natomiast ja natrafiłam na promocję w Rossmannie i dorwałam go za niecałe 9zł. 

14. Szampon do włosów, Wella Shine.


Bardzo lubię ten szampon! Jest delikatny, super się pieni, przyjemnie pachnie. Na pewno na długo mi posłuży, zwłaszcza przy moich krótkich włosach ;P Ogólnie dostępny. 





To już wszystko na dziś:) Troszkę się tego uzbierało mimo wszystko ;) Poniżej zamieszczam kilka zdjęć zrobionych dwa dni temu. Strasznie podoba mi się takie upięcie włosów. Niby nic, tylko zwinięcie kosmka włosów do zewnątrz, ale daje ciekawy efekt. Zupełnie inaczej buzia wygląda, a niechciane włosy nie wchodzą w oczy i usta. 






Dobranoooc!

czwartek, 17 listopada 2011

Warszawa, 12.11.2011r.

Witajcie!

W tak mroźny, czwartkowy wieczór przy kubku pełnym mleka z miodem, znalazłam chwilę czasu, aby móc zdać Wam relację z zeszłotygodniowego wypadu do Warszawy. Muszę przyznać, że tego mi brakowało. Wyjazd spontaniczny- a takie chyba najbardziej cieszą. Co ciekawe, miałam okazję spotkać się z moim R. i zasugerowałam, że jutro mijają trzy lata od kiedy jesteśmy ze sobą, a mój Raffaello, na to tak... "yyyyh, fuck! jutro?! a ja myślałem, że to w zeszłym tygodniu mijała nasza trzecia rocznica, dlatego zabrałem Cię do Warszawy". Hehe, padłam! ;) mężczyźni... no dobrze, powróćmy do sedna sprawy. Więc wybraliśmy się w zeszłym tygodniu do stolicy. Ja, R. i nasz przyjaciel. Oczywiście nikogo nie zdziwił fakt, że na umówioną godzinę, byłam jeszcze nie gotowa, ale jak już powiedziałam to jest w moim przypadku standard ^^ ale nie poddaję się i dążę do doskonałości:) Warszawa jako miasto pod względem architektonicznym robi na mnie ogromne wrażenie i nie znam osoby, która by się ze mną nie zgodziła. Odwiedziliśmy warszawskie zoo, które nie wbiło mnie w podłogę z zachwytu, ale i tak było ciekawie. Następnie wybraliśmy się do Pałacu Kultury i Nauki, skąd o zmroku spoglądaliśmy na panoramę stolicy. Uśmiecham się, gdy myślę, że od Edison wymyślił żarówkę to do dnia dzisiejszego miliony żarówek o mniejszym lub większym natężeniu światła zdobią budynki wywierając spektakularne zjawisko, mam rację? Hah, oczywiście nie mogłam obejść się bez Złotych Tarasów a w nich sklepu MAC. Niestety ceny kosmetyków przeszły moje oczekiwania, także jak szybko weszłam, tak szybko wyszłam, gdyż frustruje mnie spoglądanie na cokolwiek ze świadomością, że i tak tego nie kupię. Kolejne godziny spędziliśmy na mieście. Mówiąc kolowkialnie, nogi nam w d**ę wchodziły ^^ . Powiem Wam, że zabrakło nam dnia, by móc cokolwiek pozwiedzać, połazić i w ogóle. Na domiar tego, w drodze powrotnej moi chłopcy już dawno słodko spali i na mnie spadło eskortowanie nas do Łodzi. Oczywiście ze mną nigdy nie może być spokojnie, heh. Zostało nam około 100km do celu, gdy zaczęłam być nieco senna. Postanowiłam więc podjechać na najbliższą stację by pobudzić organizm dawką kofeiny. GPS, który kierował mnie ku celowi pomylił się i zaczął prowadzić mnie przez kręte drogi. Przez cały ten czas od stacji jechał za nami samochód, który nie odstępował nas na krok. Było ciemno, także trudno było mi zweryfikować chociażby markę auta. Co się okazało, jechała za nami jednostka policji, która po około 2km zatrzymała nas. W mojej głowie rozpoczęła się wielka produkcja myśli... bo co znów zrobiłam nie tak, do jakiego znaku się nie dostosowałam po raz kolejny, znów mandat(!)... okazało się, że szanowni panowie policjanci zwrócili uwagę na łódzkie rejestracje błądzące pomiędzy ulicami donikąd nie prowadzące. Tak naprawdę niby nic, nie wymagali ode mnie dokumentów, ale człowiek na sam ich widok ma wyższe ciśnienie, bynajmniej ja tak mam. ;) Jak tylko ich widzę, to kompletnie nie wiem jak mam jechać, po prostu dostaję głupawki ^^. Nie wiem, czy Wy też tak macie? W każdym bądź razie wypad w zeszłą sobotę mogę zaliczyć do udanych! Było mega! Natomiast poniżej zapraszam Was do krótkiej fotorelacji tak jak obiecałam ;)






































Do następnego! 
Kolorowych! ;*